Wysłany: Nie Kwi 30, 2006 12:05 pm W samo południe - Straty w pierwszej linii
Zaraz dojdzie do walki wręcz - sypią się strzały, lecą oszczepy, przeciwnicy nadbiegają i dochodzi do starcia. Pod uwagę bierzemy raczej odległe czasy, żadnej broni palnej. Jakie były straty wśród tych biegnących w pierwszym szeregu? Byli pierwszymi celami dla strzałów bezpośrednich i pierwsi wchodzili do walki. Rzeź, czy jednak nie?
Moim skromnym zdaniem ginęła zdecydowana większość żołnierzy pierwszoliniowych ponieważ nie mieli oni szansy cofnąć się w razie jakiejś rany czy poprostu osłabnięcia. mogli tylko przeć do przodu lub stać w miejscu. A działo się tak ponieważ kolejne linie żołnierzy naciskały na nich z tyłu.
Podzielam zdanie poprzednika, zdecydowanie większość by zginęła. Łucznicy próbują zabić tych z pierwszej lini bo ani najwczęśniej będą mieli kontakt z wrogiem - inaczej jest to tak zwany ogień zaporowy.
To zależy od tego kto walczy, np. Rzymianie (po Rome- Total War mam do nich szacunek :]) liczyli się z każdym człowiekiem (tzn woleli żeby nie ginął, nie chodzi mi o to, że mieli mało ludzi i musieli ich oszczędzać)i nawet w pierwszej lini straty nie były wielkie. Ale w bardziej 'dzikich' armia pierwsza linia przyjmowała na siebie cały impet wrogiej armi i ginęła większość z nich.
Rzymianie (po Rome- Total War mam do nich szacunek :]) liczyli się z każdym człowiekiem (tzn woleli żeby nie ginął, nie chodzi mi o to, że mieli mało ludzi i musieli ich oszczędzać)i nawet w pierwszej lini straty nie były wielkie.
Chyba wiem mniej więcej jak to robili: ustawili się, każdy zasłania się tarczą, a pomiędzy tarczami były włócznie. Przeciwnicy po prostu odbijali się od tarcz lub nadziewali się na włócznie. A z tyłu byli łucznicy. A najlepsza przeciw strzałom była foramacja żułwia.
Pomógł: 2 razy Dołączył: 05 Lip 2004 Posty: 321 Skąd: z gór....
Wysłany: Nie Maj 14, 2006 4:34 pm
Prawie wszyscy.
Oprócz:
1) nawet wygrana pierwsza linia walczyła nadal, z drugą (trzecią, czwartą, etc..) linią przeciwnika. Za plecami mieli swoich. Niewiele wojsk uwzględniało możliwość wycofania zmęczonych żołnieży z pierwszej lini.
2) w razie upadku nie ważne w którą stronę przesuwała się linia walczących, i tak ktoś po nich deptał.
Można wymienić wiele innych argumantów, chociaż są szyki umożliwiające wymianę żołnieży z pierwszej lini
Ale w bardziej 'dzikich' armia pierwsza linia przyjmowała na siebie cały impet wrogiej armi i ginęła większość z nich.
Bardziej "dzikie" armie nie trzymały szyku, tylko rzucały się "kupą"
Podstawą funkcjonowania wojska, aż do XIX w. był szyk. Oddziały trzymające szyk zwiększały wieloktotnie swoją wartość bojową. W wąwozie Termopilskim stał 200 osobowy szyk Spatrtan, którego przez wąskość wąwozu nie dało się obejść (wiadomo co było dalej). Gdy szarżowały na siebie 2 oddziały, to tuż przed wejściem w zwarcie popychano pierwszy szereg po to, by swym impetem przerwał szyk nieprzyjaciela. Co tu ukrywać, byli oni mięsem armatnim. Jeśli jednak żołnierze z pierwszego szeregu przeżyli (albo ich część), to czekały na nich liczne niespodzianki: krótkie tasaki nieprzyjaciela, drzewcówki zza jego pleców i koledzy z tyłu dobijający do przeciwnika. Oczywiście nim dobiegli do wroga, to część z nich była tratowana przez swoich zaraz po tym, jak oberwali bełtem albo innym draństwem.
Tak przynajmniej wyglądało to w średniowieczu.
Zależy od strony po której walczymy.Np. Grecja,(spartanie) kontra Rzym(triarii).
Tu zależy też od pancerza,broni,szczęścia i doświadczenia.Ale prawie zawsze ginie większość 1 lini.
ilu ich zginie to zależy od sytuacji na polu bitwy np. pierwsza linia pikinierów zawsze pokona kawalerie prawie bez strat własnych.Nie zawsze ginie pierwsza linia czasami przeżywa całą bitwe dłużej od innych(filcboroł).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum