Wysłany: Nie Maj 18, 2008 11:05 am W samo południe - Początkujący mag
Taki mag przez całe swoje młode życie siedzi nad książkami i wkuwa, podczas gdy inni, na przykład wojownicy, podróżują i ćwiczą. Nadchodzi wreszcie czas, gdy wszystkie profesje zostają poszukiwaczami przygód i... mag ma wtedy 1-3 marne czary, którymi może wojownika co najwyżej podrapać. Co prawda później odstawia resztę profesji o kilka długości, gdy sam jest w stanie zrównać z ziemią twierdzę, ale właśnie co z początkiem? Czy tak powinno być?
Teoretycznie może rzucić z raz sen, albo magiczny pocisk, ale wojownik bez problemu jest w stanie to wytrzymać i wtedy pozostaje gościu w kolczudze z toporem, kontra gościu w todze ze sztyletem.
Wg mnie cała przyjemność grania magiem sprowadza się właśnie do tego, że na początku jest on łajzą i stopniowo obserwować możemy jak staje się potężnym przeciwnikiem. Zawsze jest przecież tak, że granie wojownikiem jest dla tych "początkujących" vide gotowce w NWN. Dlatego w prowadzenie maga daje podwójną satysfakcję. Raz, że włożyliśmy w to wiele wysiłku, a dwa że później naprawdę ciśnie Dlatego wybrałem odpowiedź "Nie", jest dobrze tak jak jest Zresztą taki np. czarodziej z reguły ma jakieś wsparcie, typu towarzysze drużyny lub jak jest sam, chowaniec bądź przywołanie zwierzaka.
Rzadko gram magami, raczej preferuję łowców ale widać na przykładzie Diablo 2 że trudne początku dają efekty. Na początku masz śmieszny pocisk ognia czy jakoś tak a potem to już nawet możesz zrobić burze śnieżną.
Pomógł: 1 raz Dołączył: 12 Sie 2006 Posty: 195 Skąd: Myszków
Wysłany: Pon Maj 19, 2008 8:22 pm
oczywiście że nie... na tym polega właśnie cała uroda maga... gdy z osobnika bardzo słabego tworzy się osoba możliwie nie do pokonania żadnym orężem itp...
Pomógł: 21 razy Dołączył: 16 Sie 2006 Posty: 1693 Skąd: Kraków
Wysłany: Wto Maj 20, 2008 6:27 pm
Popieram poprzedników i również postawiłem na nie.
Wiedza magiczna wymaga wiele wkładu w siebie i jest poznawana stopniowo podczas gdy nauka walki orężem trwa o wiele krócej tak więc wszyscy Ci co grali w choć 1 grę z półki RPG wie, że z początku łamaga zamienia się w najpotężniejszą postać w grze do, której nikt nie ma nawet okazji się zbliżyć (najlepiej ilustruje to chyba Diablo 1 gdzie dobrze rozwijany mag jest praktycznie nietykalny).
Cytat:
raczej preferuję łowców
Popieram Mikkisa Kiedyś uważałem, że mag jest idealny, aczkolwiek po 10-20 grach okazał się nudny, po czym się okazało, że łowca i skrytobójca są klasami bardziej zróżnicowanymi i bardziej wymagającymi. No, a że adekwatnie do nicku jest klasa to nie wypadałoby mi grać nikim innym
Mag ma nauczyć się myśleć, jeszcze zanim zostanie magiem. Popieram warhammerowy pomysł by zaczynać tylko mizernym uczniem czarodzieja.
Pomyślcie, co by to było, gdyby magowie osiągali potęgę, nie nabywszy przetem roztropności stateczności, i rozsądku? Zabijaliby sie w pojedynkach o dziewczynę, karczemnych burdach, sporach politycznych i innych głupotach, marnuąc lata nauki, kosztownego szkolenia, mikstur, doświadczenia, talent, zapominając o ważnych dla magów celach i zadaniach, w rodzaju pilnowanie świata przed demonami i potworami, odganianie jakiegoś Wielkiego Boga Zła co pewien czas, wynajdowanie i tworzenie waznych artefaktów i zaklęć, wspomaganie królów itd. Po prostu bezsens by był.
Czytałem Xanth (oczywiście nie cały) - cykl o krainie gdzie wszyscy sie rodzą z personalnym talentem magicznym, tak więc to zwyczajna technika i sztuka są elitarne, a magię posiada KAŻDY wioskowy dureń. Nie chciałbyś żyć w tym smutnym świecie...
Wszystko zależne od przypadku, los zdeterminowany przy narodzinach, odkrywany często w wieku kilku lat, siła czy nawet uroda się nie liczą - bo wszyscy są pod wrażeniem magicznej różnorodności i tylko ona im sie podoba.
Zakładając nawet że talenty magiczne - nie wymagające wcale długich studiów, miałaby grupka (jak w Earthdawn) to świat dalej jest niestabilny - wszyscy magowie mogą zginać w jednej bitwie, zniszczyć cały świat, ewentualnie zdegenerować się i zapomnieć swej wiedzy.
Albo i wszystko naraz. Nieee, magowie muszą uważać by nie przesadzać. Może to taka moja awersja, bo kiedyś rozwalił mnie w MiM "Zrzędliwy Czarnoksiężnik" - jakiś dziadek który teleportował mnie na pole z wrogiem ...
Wszystko zależy od systemu magii w danym świecie- przy bardziej wiarygodnych idioci unicestwiliby się sami swoją magią, bądź ściągnęli uwagę kogoś/czegoś, co by to zrobiło
erykion napisał/a:
Nieee, magowie muszą uważać by nie przesadzać.
"By nie przesadzać" na własną niekorzyść tylko Skoro poza dysponowaniem magią są zwyczajnymi ludźmi to podlegają tym samym słabościom co inni- długie studia tak wiele tu nie zmieniają
Konwencja dzieląca magów na bezgranicznie dobrych i całkowicie złych jest dla mnie osobiście kpiną z ludzkiej wyobraźni
Dowcip polega na tym co ktoś będzie pojmował przez swoją korzyść lub niekorzyść. Co powiesz na maga-złodzieja? Albo maga-fanatyka religijnego? Maga-rewolucjonistę? Maga-seryjnego mordercę? Maga-punka?
Bez względu na dobro i zło, zniszczyliby każde społeczeństwo swymi pomysłami. Magowie muszą się sprawdzić i zasłużyć za młodu, by udowodnić że nie wykorzystają tej wiedzy w imię niebezpiecznych wartości. Ostatecznie - musi istnieć jakiś cel dla którego są nauczani (w Xanth nie musieli się uczyć - i jako społeczność byli śmiesznie słabi). Temu między innymi służy okres terminowania.
U LeGuin istniał podobny problem - magowie z Roke ulegali deprawacji, dlatego Ogion, zdając sobie sprawę z własnej potęgi, zwlekał z przekazaniem swego kunsztu Gedowi.
Co powiesz na maga-złodzieja? Albo maga-fanatyka religijnego? Maga-rewolucjonistę? Maga-seryjnego mordercę? Maga-punka?
Co powiesz na wojownika-złodzieja? Wojownika-fanatyka religijnego? Wojownika-rewolucjonistę? Wojownika-seryjnego mordercę? Wojownika-punka?
erykion napisał/a:
Bez względu na dobro i zło, zniszczyliby każde społeczeństwo swymi pomysłami.
Wojownicy nie?
erykion napisał/a:
Magowie muszą się sprawdzić i zasłużyć za młodu, by udowodnić że nie wykorzystają tej wiedzy w imię niebezpiecznych wartości. Ostatecznie - musi istnieć jakiś cel dla którego są nauczani (w Xanth nie musieli się uczyć - i jako społeczność byli śmiesznie słabi). Temu między innymi służy okres terminowania.
Jakbym słyszał argumenty o etycznym i fachowym przygotowaniu adwokatów przez korporacyjną aplikację...
Przed wojownikami są sposoby się obronić. Pamiętasz jak zginął Geralt? Wiem że opis był głupi (bo kto w czasie walki ma czas krzyczeć o litość, zwrócić na to uwagę, toć przecież trzeba wysiłku by się przekrzyczeć przez ogólny wrzask), ale sam pomysł był oczywisty - nec herkules contra plures (co było jakby wywinięciem taśmy w magnetofonie, bo wcześniej w książce obowiązywało"heroes never die, they are only tired"). To śmieszne sądzić że wszędzie dochodzi do władzy naturalnie jakaś wojownicza arystokracja. Wyjątkami są może rycerze, ale ich wspierał Kościół, samurajowie, ale ich wspierała całą administracja...
Co do korporacji zawodowych - wspomnij na to że kiedyś istniały cechy. Pono nawet loże masońskie wywodzą się ze starych cechów architektoniczno-budowlanych. Więc nie ma w tym nic dziwnego.
To śmieszne sądzić że wszędzie dochodzi do władzy naturalnie jakaś wojownicza arystokracja.
Dlaczego "śmieszne"? To czysty ewolucjonizm: żeby zdobyć władzę, trzeba o nią zawalczyć, a więc ci, którzy ową władzę posiadają, mają tą walkę w genach.
erykion napisał/a:
Wyjątkami są może rycerze, ale ich wspierał Kościół
A może na odwrót?:)
erykion napisał/a:
Co do korporacji zawodowych - wspomnij na to że kiedyś istniały cechy. Pono nawet loże masońskie wywodzą się ze starych cechów architektoniczno-budowlanych. Więc nie ma w tym nic dziwnego.
Słowem - korporacyjność się opłaca dla członków korporacji, byle nie dopuścić do tego innych, nawet bezczelnie łżąc o "trosce o wysokie standardy":)
Przed magami... pewnie żółwi kamień... Tak na poważnie, wiadomo że magowie zabijają całe armie wojowników, tylko że w nowelkach fantasy prościej jest wypisywać oklepany przygody osiołka-samostojka, który jak dochodzi do czarnoksiężnika to ma ze sobą jakiś magiczny pas Khemsy, ulepszony medalion magiczny czy inne dziwo polegające na efekcie placebo i szybko tnie gościa w głowę. Faktycznie, to zakładając że żyjący setki lat mądrzy magowie są inteligentni, to heros byłby martwy zanim by sie w ogóle dowiedział o tym że jakiś superartefakt istnieje.
Co do błękitnej krwi - daje ona pewność, że władza wykorzysta jej właściciela - błędnie zakładasz że każdy z arystoi jest od urodzenia wolny i ma przed sobą pokusę natychmiastowego przejęcia władzy, jak nasi złoci "panowie bracia" z ich elekcja piasta i kosząłakami-opałkami o zagrodniakach równych wojewodzie, faktycznie jednak jest to taki sam mit jak o pochodzeniu od Sarmatów.
Oglądałeś "Tron we Krwi" Kurosawy? U samego założenia filmu jest głębokie przekonanie o wierności samuraja: władca nie szpieguje go, nie manipuluje nim, nie ożenił go ze swoją najbliższą krewną, nie podsyła gejsz, kochanek, kochanków, awansuje za zasługi a nie pewność- wierność-niezawodność i popełnia cały szereg innych błędów.... Nawet w feudalnej Europie były takie rzeczy jak zakładnicy na dworach - hołd lenny nie wystarczał.
Nie rycerze nie wspierali Kościoła, od czasu do czasu łupili kler (tak jak samurajowie zabijali czasem chłopów zamiast ich bronić).
Co do korporacyjności, to podam lepszy przykład, pasujący bardziej do najłatwiejszej, najskuteczniejszej, najpoteżniejszej, najważniejszej, najistotniejszej i najb. rozpowszechnionej strony magii - destrukcjii. Otóż wytwórstwo broni - jeśli umiałby to każdy, to rychło pojawiłaby się w rękach nastolatków i szaleńców.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum